Sługocki: Być może ta ofiara musiała paść

Dodano:
Waldemar Sługocki Źródło: PAP / Leszek Szymański
Tak po ludzku jestem bardzo, bardzo spokojny. Mam ogromny dystans – mówi odwołany z resortu rozwoju Waldemar Sługocki.

Podjąłem decyzję o odwołaniu Waldemara Sługockiego (KO) z funkcji wiceministra rozwoju i technologii – poinformował Tusk we wtorek podczas konferencji po posiedzeniu rządu. To realizacja zapowiedzi złożonej tuż po przegranym głosowaniu nad projektem zakładającym depenalizację aborcji. Sługocki nie wziął udziału w głosowaniu, ponieważ w tym czasie przebywał ze służbową wizytą w USA, gdzie rozmawiał m.in. z pracownikami NASA.

– Tak po ludzku jestem bardzo, bardzo spokojny. Mam ogromny dystans. Wielu komentatorów chciałoby, żebym był poirytowany, żebym wyrzucał z siebie nieograniczone emocje, krzyczał i narzekał na wszystko i na wszystkich – powiedział Waldemar Sługocki po dymisji. Dodał, że czuje "może trochę żalu", ponieważ bardzo lubił pracę w resorcie.

Sługocki: Standardy chyba się nie zmieniły

– Trzeba mieć świadomość, że życie publiczne, ta gra polityczna, która odbywa się dzisiaj jest inna niż ta, która miała miejsce w latach 90-tych. Jako młody człowiek byłem przekonany, że wraz z rozwojem demokracji w Polsce, to standardy w polityce będą inne, ale chyba tak nie jest – wskazał w Polsat News.

Waldemar Sługocki stwierdził, że z "formalnego punktu widzenia" stracił posadę w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, ponieważ nie wziął udziału w głosowaniu ws. dekryminalizacji aborcji w Sejmie. – Byłem wówczas w podróży służbowej w Stanach Zjednoczonych (...) Z punktu formalnego nie było mnie na tym głosowaniu, ale w mojej opinii, ta obecność jest usprawiedliwiona – zaznaczył.

Dodał, że spotkanie to było ważne i zaplanowane z wyprzedzeniem. Zdaniem byłego wiceministra ustalenia ws. wizyty były prowadzone w kwietniu, a w USA przebywał od początku lipca. – Wiedza na ten temat powinna być tu i ówdzie – w MSZ, w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, wiedza na ten temat była w ambasadzie USA czy też Polskiej Agencji Kosmicznej – dodał.

– Ja też rozumiem perspektywę premiera Donalda Tuska. Wspólnie szliśmy do wyborów z pewnym programem, obietnicą i przyrzeczeniem dla kobiet i być może było to dla niego wizerunkowo tak ważne, że ta ofiara musiała paść. Jeżeli ja jestem tą ofiarą, bo faktycznie mnie nie było, to okej – powiedział.

Źródło: Polsat News
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...